Jednym z pierwszych miejsc, gdzie tej wiosny można cieszyć się grawitacją na kółkach, są czeskie Kouty. Jako że wielkiego wyboru w bike parkach o tej porze roku nie ma, decyzja była łatwa i właśnie tam postanowiliśmy zacząć, wraz z córką, nasze tegoroczne zjazdowe weekendy. W trakcie kolejnych miesięcy pewnie uda nam się odwiedzić kolejne miejscówki i z poziomu amatorów napisać krótkie recenzje o ich plusach i minusach.


Kouty oferują 4 trasy zjazdowe: niebieska o długości 5 km, dwie czerwone 3 i 3,5 km oraz czarna 2,5 km, każda o przewyższeniu 500 m, to całkiem sporo.


Niebieska - rekreacyjna, do objechania nawet rowerem trekkingowym.

Obie czerwone trasy - dla bardziej zaawansowanych. Prawdziwy rowerowy przysmak, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie, wiele odcinków z prawdziwym flow, jednocześnie trasy są bardzo bezpieczne, prawie bez szutrów i głazów, na których wywrotka kończy się boleśnie. Ogromna ilość zakrętów i hopek, zachęca, by bez końca ćwiczyć technikę.

Trasa czarna - dla prawdziwych zjazdowców, nie ma czasu na wahanie, trzeba iść piecem, aby pokonać poważną przeszkodę.


Oprócz tras zjazdowych, Kouty oferują piękne widoki oraz asfaltowe trasy do jazdy na hulajnodze i rolkach.

Wszystko za przystępną cenę: karnet dwudniowy na szybki wyciąg krzesełkowy kosztuje 700 koron. Maksymalnie można zjechać 17 razy dziennie, ale uwierzcie mi, po takim dniu, siedząc w pobliskiej restauracji, nie jest łatwo utrzymać w ręce kufel z piwem.

Kouty polecamy zarówno zaawansowanym jak i początkującym, a także całym rodzinom, gdyż każdy znajdzie tam coś dla siebie.


Podsumowanie:

+ cena
+ długość tras
+ szybki wyciąg krzesełkowy
+ różnorodność stopnia trudności
+ przyjazny dla całej rodziny
- częściowo mało odporny na opady

Ocena własna: 9/10